sobota, 26 lutego 2011

Beskid Mały 19.02.2011 / 20.02.2011 Zimowy Biwak

Witam!

       Od jakiegoś czasu miałem wielką ochotę na zimową nockę w lesie:) Ceny zimowych śpiworów studziły zapał, ale w końcu trafiła się okazja. Dostałem od ojca leciwy puchowy śpiwór, także nic już nie stało na przeszkodzie. Ziarnko niepewności zasiali mi ludzie z mojego otoczenia którzy pukali się po głowach, wieszczyli mi rychłą zgubę, i śmierć we śnie po mnie przychodzącą:) Poprosiłem więc na forum internetowym o opinię ludzi którym takie warunki nie obce i doświadczenie w tej dziedzinie mają. Po podaniu spodziewanych warunków (przesadzonych) i listy sprzętu, panowie stwierdzili że nie powinno być absolutnie najmniejszego problemu, byle działać z głową. Przy okazji towarzysz chętny na zimowe bytowanie z owego forum się znalazł. Kolega zaproponował Beskid Mały. Chętnie się zgodziłem, ponieważ nigdy nie byłem w tamtych okolicach.




Auto zostawiliśmy na parkingu kawałek za ośrodkiem Czarny Groń w Rzykach,
skąd podreptaliśmy dalej drogą mijając stok narciarski.





Następnie zółtym szlakiem którego jak narazie nie ma na mapach:) kontynuowaliśmy podejscie w kierunku szczytu Smrekowica.





Chwilę po wejściu do lasu gdy zostawiliśmy już ruchliwe okolice stoku narciarskiego, na drogę 20m przed nami wyszła sarna i beztrosko sobie na niej przez dłuższą chwilę stała. Standardowo uciekła w momencie gdy już rozpinałem futerał od aparatu:)

Docieramy na grań, niestety mgła nie pozwala cieszyć się widokami, ale za to jest ładna zimowa sceneria.





Wszystko ładnie pooznaczane trzeba przyznać.





Idąc wzdłuż grani udajemy się w do źródełka Zimna Woda, któremu zapomniałem zrobić zdjęcie :(
Na miejscu okazuję się że jakiś wandal wyrwał krzyżyk ze skałki przy źródełku.

Następnie opuszczając szlak schodzimy w dół na przeciwległa stronę pasma do groty komonieckiego.





Środkiem tego zamarzniętego wodospadu płynie woda.






Przy grocie posilamy się nieco, i idziemy dalej wzdłuż strumienia w dół w poszukiwaniu dogodnego miejsca na nocleg.




To wydaje się niezłe:), ale jest stosunkowo jeszcze blisko groty, przy której pałętają się ludzie.





Po drodze planowo mijamy mały wodospad - spodziewaliśmy się większego :)





Po jakimś czasie odbijamy od strumienia, i znajdujemy dogodne płaskie miejsce z dala od ścieżek.W koło wala się sporo suchego drewna, także ze znalezieniem dobrego opału nie mamy problemu.
Pomny rad żeby sobie nie żałować zeżarłem pół kilową porcję karkówki coby dobrze mi się spało:)
Żarcie uzupełniła herbatka świerkowa.





Po zmierzchu temperatura wyraźnie spadła i zrobiło się dość mroźno. Koło 21 położyliśmy się spać. Schronienie miałem zbudowane z poncha bw, na ziemi folia nrc i samopompa.





Do śpiwora załadowałem się w zasadzie tak jak stałem zdjąwszy jedynie buty rzecz jasna:) i kurtkę. Spałem w pojedynczych skarpetkach, kalesonach, spodniach, cienkim polarze i cienkiej kurtce goretexowej bw, i w sumie był pełen luz:) Przez moment było mi jedynie chłodno w stopy, ale po chwili pocierania jednej o drugą było już ok. Popełniłem mały błąd wchodząc do śpiwora w skarpetkach w których byłem cały dzień, widać były lekko wilgotne. Moje panzer trepy wody nie puściły, ale mogło być trochę potu. Na przyszłość będę pamiętał by nogi wysuszyć na wiór przy ognisku, lub przebrać skarpetki na świeże. Także koniec końców dodatkowych skarpet, backupowego śpiwora, grubego polara, nie wspominając o ciężkich pałatkach nie użyłem, nie było takiej potrzeby.


Poranek powitał chłodem większym jak dzień wcześniej, ale za to zeszła mgła. Po śniadaniu zebraliśmy obóz i ruszyliśmy w drogę powrotną. Częściowo szlakiem żółtym, który ktoś poprowadził raczej bez polotu, na strzała w górę:), częściowo na przełaj.
















Docieramy z powrotem na skrzyżowanie na grani, skąd pozostaje jedynie droga w dół do auta, znaną już z poprzedniego dnia ścieżką.





Po drodze w dół nie obeszło się bez zaliczenia kilku gleb, gdyż ziemia, i śnieg były bardzo mocno zmrożone.





Borem Lasem
xGh0st